Po dziewięciu dniach "Wioskę Dyla" opuścili jej mieszkańcy. Przez ten okres dzieci bawiły się w budowanie swojego własnego miasteczka, w którym pracowały i otrzymywały wynagrodzenie, aby następnie przeznaczyć je na zakup wytworzonych produktów lub skorzystać z oferowanych usług (np. kosmetycznych).
Każdego dnia rano i popołudniem odbywały się dwugodzinne zajęcia w różnych projektach, po czym dzieci otrzymywały zapłatę w miejscowej walucie- po 6 "Słupków" za udział w jednym projekt. Wśród możliwości ich wykorzystania największą popularnością cieszyły się gofry w Cafeterii. Funkcjonowaniu miasteczka nie zaszkodziły wichury i ulewne deszcze, które nawiedzały je dosyć regularnie. Uczestników nawet wtedy nie opuszczał dobry humor, bo pewnego razu, na środku obozu w strugach deszczu, bardzo liczna grupa zatańczyła do słynnego hitu "It's Raining Man".
Oprócz "pracy" dzieci miały również chwile odpoczynku. Pojechały na wycieczkę do Ustki, gdzie odbyły rejs statkiem, były na wycieczce nad miejscowym jeziorem, miały również okazję odwiedzić małpi gaj i przejść po moście tybetańskim. Jednak dla wielu z nich największą atrakcją był wieczór indiański- poznały wtedy indiańskie piosenki, rzucały włóczniami, strzelały z łuku oraz uczyły się specjalnego rodzaju tańca.
Administracja przez cały czas czuwała nad sprawnym funkcjonowaniem miasteczka, biorąc pod rozwagę wszystkie skargi mieszkańców. Rada miasteczka, składająca się z przedstawicieli wszystkich 10 namiotów mieszkalnych nie mogła narzekać na brak zajęć. Warto nadmienić, że największe emocje wśród mieszkańców wywołała podwyżka cen gofrów w Cafeterii.
Zarówno dzieci, jak i opiekunowie, z żalem rozstawali się w piątkowy poranek, wymieniając przy tym adresy e-mailowe, aby móc dalej utrzymywać kontakt. Wszyscy zgodnie żałowali, że skończył się czas "Wioski Dyla", podkreślając że chętnie wzięliby udział w następnym tego typu projekcie. Uczestnicy udowodnili, że różnice językowe nie stanowią dla nich żadnych barier, a owocna współpraca jest możliwa z każdym bez względu na narodowość. "Wioska Dyla" z całą pewnością była początkiem wielu przyjaźni polsko- niemieckich.
Po tak udanym debiucie "Zabawy w miasto" z niecierpliwością czekamy ma kolejne jej edycje na ziemi słupskiej. Choć jest to projekt od wielu lat organizowany w różnych krajach, to polska edycja wniosła do niego wiele ciekawych pomysłów, co z uznaniem przyznali nasi niemieccy partnerzy.
(autor: KS, zdjęcie: KS)
Partnerzy:
Patronat medialny:
Projekt dofinanasowany jest przez Polsko - Niemieckę Współpracę Młodzieży